Przeczytałam dziś wykład p. Lili Abu-Lughod (http://wolnemedia.net/?p=15866). Nie pozostawia mnie obojętnym, zachęcam do zapoznania się, ale nie będę go cytować.
Problem polega na tym, że nie wszystkie kobiety muzułmanki chcą zakładać burki ale wszystkie są do tego zmuszane. Mogą tego chcieć i dobrze, szanuję różnorodność i prawo do życia wg własnych wartości.
O ile nikt nie zabije cię, jeśli podejmujesz inną niż reszta decyzję.
Kobietom w islamie nie zostawia się wyboru i dlatego feministki zachodnie stają w ich obronie.
Burki? Nic mnie nie obchodzą, ale wydawanie za mąż dzieci 9 letnich, zmuszanie ich do seksu i pracy w domu ponad siły, zabranianie nauki, niemożność podejmowania pracy zarobkowej poza domem, samodzielnego utrzymania i realizacji własnych marzeń, talentów, za to palenie lub kamienowanie w imię "odzyskiwania honoru" - to jest codzienność kobiet i dziewczynek w islamie.
Każdy ma prawo do życia wg swoich zasad. Zgoda. Ale muzułmanki nie zawsze mają prawo i do życia i do swoich zasad. Odrzucając zasady narzucone przez tradycję a podążając za swoimi indywidualnymi wyobrażeniami, pragnieniami wyrażającymi się w tak prostych czynnościach jak zdjęcie burki, odsłonienie twarzy czy pójście do szkoły, narażają się na represje a nawet śmierć.
Czy to jest sprawiedliwe?
Czy to jest słuszne?
Czy można się z tym moralnie pogodzić?
Czy można uznać, że ktoś ma prawo zabić drugą osobę za to, że odrzuca sposób ubierania się lub chce czytać, chce się kształcić, chce realizować swoje życie inaczej ale przy tym nikogo nie krzywdzi?
Jeśli islam nie szanuje prawa do życia kobiet i ich prawa do własnej drogi życiowej, tylko dlatego, że różni się od tego, co proponuje czy narzuca ta religia - to znaczny, że islam jako system religijny, prawny, filozoficzny, społeczny jest systemem represyjnym i totalitarnym, tak jak komunizm czy nazizm.
Ludzie powinni móc dokonać wyboru całkowicie wolnego jak chcą żyć. Jeśli kobieta ginie, bo działała wbrew tradycjom islamskim to w imieniu tej kobiety reszta wolnego świata powinna dać odpór represyjnemu działaniu islamu.
Jeśli ktoś deklaruje: jestem muzułmaninem i wybieram taki styl życia - ok, fine with me. Szanuję to i się nie wtrącam. Ale jeśli kobiety chcą żyć inaczej, np. zgodnie z zachodnim stylem życia - powinny móc to robić i nie być narażone na represje a nawet zabicie.
Kawałek tkaniny (zasłony na twarz) nie powinien decydować o czyimś życiu lub śmierci.
Tylko Bóg może odebrać życie. Tylko człowiek w swoim sercu czy sumieniu może zdecydować, czy słucha Boga, czy się Mu przeciwstawia. Niech nikt nie będzie cudzym cenzorem, aniołem zemsty i ramieniem Pana, bo tylko do Boga należą dwie najważniejsze boskie sprawy: dawać życie i je odbierać.
Islam jest pełen hipokryzji oczekując szacunku do swoich represyjnych zasad i poszanowania ,a jednocześnie sam nie szanując cudzych / innych stylów życia, zasad moralnych, prawa do innych poglądów i wierzeń. Więcej - islam nie tylko nie szanuje różniących się ludzi, muzułmanie uznają, że mają prawo tych różniących się ludzi zabijać, okaleczać, wykluczać, obrażać, zwalczać.
Pani Lila Abu-Lughod broni islamu dokładnie z punktu widzenia racjonalnych zasad wzajemnego poszanowania swobód i równowatościowości kultur i wierzeń. Ale islam nie odwzajemnia tym samym poszanowaniem różnic i nie twierdzi, że inne wierzenia i kultury mogą być tak samo cenne dla wyznających je ludzi, chociaż się tak dalece różnią od islamu. Islam uznaje, że to, co inne - jest wrogie, niegodne, niewłaściwe i musi zostać zmienione lub zniszczone.
Islam wymaga dla siebie poszanowania i tolerancji, podczas gdy sam nie okazuje poszanowania i tolerancji. W tym - nie okazuje prawdziwego i co najbardziej dramatyczne - uzasadnionego Koranem - poszanowania kobiet. Powtórzę, jest to moim zdaniem najbardziej dramatyczny objaw hipokryzji islamu - represjonować kobiety w imieniu nauk Koranu, chociaż ta święta, objawiona księga zaleca, aby kobietom okazywać należny im szacunek, sprawiedliwość i odpowiednie dla ich znaczenia miejsce w społeczności.
Nie można twierdzić, że szanuje się życie jako wartość najwyższą, daną od Boga, i Boże dzieło, a potem nawoływać do zabijania chrześcijan oraz kobiet islamskich "w imię honoru". Czymże jest ten honor? Czym kobiety go plamią? Ano, tym, że odważyły się np. zdjąć tradycyjny strój, spotykać z innymi ludźmi, iść do szkoły lub podjąć pracę zawodową.
Kawałek tkaniny decyduje o życiu. Kawałek tkaniny stworzonej przez człowieka decyduje o tym, co zostało stworzone przez Boga.
Pani Lila Abu-Lughod twierdzi, że kobiety w islamie są wyłącznie szczęśliwe i akceptują w pełni represyjne zasady moralne, społeczne, ale w takim razie dlaczego w krajach islamskich działa tyle kobiet muzułmanek na rzecz obrony dzieci i kobiet? Przecież nie tylko zachodnie feministki "sieją ferment" ale jest tam silny choć napotykający ogromne przeszkody, oddolny, wewnętrzny ruch kobiet walczących o swoje prawa.
Czy nie mają prawa walczyć o swoje prawa?
Czy ich wola przegrywa z kawałkiem tkaniny?
Kobiety np. ze środowisk silnie tradycyjnych, wiejskich, niewykształcone i nie mające wiedzy o możliwościach, jakie mają przed sobą, o innych stylach życia i wyborach, jakich mogłyby dokonywać - mogą się przeciwstawiać tym działaniom (na rzecz swoich praw) z obawy o utratę miernej ale przynajmniej pewnej pozycji społecznej. Wolą brak wolności, czy ogranoiczoną wolność, niż niepewność tego, co oznacza wolność i wybór. Działa tu wiele mechanizmów społecznych i psychologicznych, z których moim zdaniem najbardziej jaskrawy to tzw. syndrom sztokholmski - ofiara znajduje usprawiedliwienie dla swojego położenia i oprawcy a nawet podczas prób uwolnienia czy po uwolnieniu czuje się związana z oprawcą, stara się mu pomóc i przejmuje za zdarzenie część odpowiedzialności. Syndrom sztokholmski jest reakcją obronną organizmu, pomaga przetrwać w skrajnie opresyjnej sytuacji i zaadaptować się do trudnych warunków.
Co Ty byś zrobił/a gdyby Twoje życie zależało od kawałka tkaniny, którą zasłonisz twarz?
Gdyby nie walka kobiet sufrażystek - do dziś kobiety nie mogłyby głosować. Gdyby nie walka mężczyzn i kobiet o prawa kobiet - do dziś nie mogłyby:
chodzić do szkoły, czytać, pisać, liczyć,
chodzić samodzielnie - bez opieki - po ulicach,
odsłaniać głowy, włosów, twarzy,
decydować, jak się będą ubierać,
decydować, co będą robić, jeść, pić,
uprawiać sportu,
uprawiać sztuki, tworzyć, malować, pisać...
pracować naukowo,
pracować w ogóle w różnych zawodach,
zarabiać pieniądze,
leczyć się,
nie uprawiać prostytucji, która kiedyś była jednym z bardzo niewielu sposobów aby uzyskać jakiekolwiek środki przeżycia
nie zawierać małżeństw,
stosować antykoncepcji,
występować w sądzie,
posiadać rzeczy, pieniędzy, nieruchomości,
dokonywać transakcji handlowych,
przemieszczać się, podróżować, poznawać świat,
poznawać systemy etyczne, religijne, być bliżej Boga, odprawiać ceremonie i rytuały zarezerwowane tylko dla mężczyzn,
itd, itd.
Dziś, jako kobieta, jestem również narażona na ataki seksualne, gwałt, obrazę, otrzymuję mniejszą płacę niż mężczyzna itd, itd. Nie jest idealnie. Kobieta nie została prezydentem ani USA, ani Polski, ani nawet szefem UE. Kobiety wciąż borykają się z wieloma rzeczami, które utrudniają im życie, krzywdzą je. Nie zniknęło niewolnictwo, nie zniknęła prostytucja, nie zniknęła niesprawiedliwość.
Ale z drugiej strony - w wiekach uprzednich kobiety również gwałcono, porywano, czyniono niewolnicami, topiono i palono jako czarownice, fałszywie oskarżano, okradano a przy tym nie miały tego, co jednak mamy dziś: prawa do edukacji, możliwości samorealizacji, nie miały prawa do pracy zawodowej, nie miały możliwości zabezpieczania się przed ciążami i nie miały praw publicznych. Więc są negatywy, które były też wtedy, gdy kobiety nie miały praw. Ale są i pozytywy, których wtedy nie było.
Dziś przynajmniej mogę głośno mówić, co mnie boli, co mnie obraża, oburza, mogę głosować lub nie, mogę uprawiać seks lub nie, mogę rodzić dzieci - lub nie, mogę wreszcie napisać ten post. To bardzo istotna zmiana.
I to jest ta subtelna różnica, która diametralnie zmienia jakość mojego życia.
Wybór.
Czy kobieta w społeczeństwie islamskim ma wybór? Nie. Ona tylko może zaakceptować zasady i postarać się tak je zracjonalizować, tak samą siebie przekonać, że to ma sens, że przestaje się buntować. Bo gdy się zbuntuje, grozi jej kara, nawet śmierć.
Subtelna różnica. Wybór, lub śmierć.
Granica, która i dosłownie i faktycznie, fizycznie oddziela te dwie rzeczy. Granica cienkiej bawełnianej tkaniny, która decyduje o czyimś życiu.
Problem polega na tym, że nie wszystkie kobiety muzułmanki chcą zakładać burki ale wszystkie są do tego zmuszane. Mogą tego chcieć i dobrze, szanuję różnorodność i prawo do życia wg własnych wartości.
O ile nikt nie zabije cię, jeśli podejmujesz inną niż reszta decyzję.
Kobietom w islamie nie zostawia się wyboru i dlatego feministki zachodnie stają w ich obronie.
Burki? Nic mnie nie obchodzą, ale wydawanie za mąż dzieci 9 letnich, zmuszanie ich do seksu i pracy w domu ponad siły, zabranianie nauki, niemożność podejmowania pracy zarobkowej poza domem, samodzielnego utrzymania i realizacji własnych marzeń, talentów, za to palenie lub kamienowanie w imię "odzyskiwania honoru" - to jest codzienność kobiet i dziewczynek w islamie.
Każdy ma prawo do życia wg swoich zasad. Zgoda. Ale muzułmanki nie zawsze mają prawo i do życia i do swoich zasad. Odrzucając zasady narzucone przez tradycję a podążając za swoimi indywidualnymi wyobrażeniami, pragnieniami wyrażającymi się w tak prostych czynnościach jak zdjęcie burki, odsłonienie twarzy czy pójście do szkoły, narażają się na represje a nawet śmierć.
Czy to jest sprawiedliwe?
Czy to jest słuszne?
Czy można się z tym moralnie pogodzić?
Czy można uznać, że ktoś ma prawo zabić drugą osobę za to, że odrzuca sposób ubierania się lub chce czytać, chce się kształcić, chce realizować swoje życie inaczej ale przy tym nikogo nie krzywdzi?
Jeśli islam nie szanuje prawa do życia kobiet i ich prawa do własnej drogi życiowej, tylko dlatego, że różni się od tego, co proponuje czy narzuca ta religia - to znaczny, że islam jako system religijny, prawny, filozoficzny, społeczny jest systemem represyjnym i totalitarnym, tak jak komunizm czy nazizm.
Ludzie powinni móc dokonać wyboru całkowicie wolnego jak chcą żyć. Jeśli kobieta ginie, bo działała wbrew tradycjom islamskim to w imieniu tej kobiety reszta wolnego świata powinna dać odpór represyjnemu działaniu islamu.
Jeśli ktoś deklaruje: jestem muzułmaninem i wybieram taki styl życia - ok, fine with me. Szanuję to i się nie wtrącam. Ale jeśli kobiety chcą żyć inaczej, np. zgodnie z zachodnim stylem życia - powinny móc to robić i nie być narażone na represje a nawet zabicie.
Kawałek tkaniny (zasłony na twarz) nie powinien decydować o czyimś życiu lub śmierci.
Tylko Bóg może odebrać życie. Tylko człowiek w swoim sercu czy sumieniu może zdecydować, czy słucha Boga, czy się Mu przeciwstawia. Niech nikt nie będzie cudzym cenzorem, aniołem zemsty i ramieniem Pana, bo tylko do Boga należą dwie najważniejsze boskie sprawy: dawać życie i je odbierać.
Islam jest pełen hipokryzji oczekując szacunku do swoich represyjnych zasad i poszanowania ,a jednocześnie sam nie szanując cudzych / innych stylów życia, zasad moralnych, prawa do innych poglądów i wierzeń. Więcej - islam nie tylko nie szanuje różniących się ludzi, muzułmanie uznają, że mają prawo tych różniących się ludzi zabijać, okaleczać, wykluczać, obrażać, zwalczać.
Pani Lila Abu-Lughod broni islamu dokładnie z punktu widzenia racjonalnych zasad wzajemnego poszanowania swobód i równowatościowości kultur i wierzeń. Ale islam nie odwzajemnia tym samym poszanowaniem różnic i nie twierdzi, że inne wierzenia i kultury mogą być tak samo cenne dla wyznających je ludzi, chociaż się tak dalece różnią od islamu. Islam uznaje, że to, co inne - jest wrogie, niegodne, niewłaściwe i musi zostać zmienione lub zniszczone.
Islam wymaga dla siebie poszanowania i tolerancji, podczas gdy sam nie okazuje poszanowania i tolerancji. W tym - nie okazuje prawdziwego i co najbardziej dramatyczne - uzasadnionego Koranem - poszanowania kobiet. Powtórzę, jest to moim zdaniem najbardziej dramatyczny objaw hipokryzji islamu - represjonować kobiety w imieniu nauk Koranu, chociaż ta święta, objawiona księga zaleca, aby kobietom okazywać należny im szacunek, sprawiedliwość i odpowiednie dla ich znaczenia miejsce w społeczności.
Nie można twierdzić, że szanuje się życie jako wartość najwyższą, daną od Boga, i Boże dzieło, a potem nawoływać do zabijania chrześcijan oraz kobiet islamskich "w imię honoru". Czymże jest ten honor? Czym kobiety go plamią? Ano, tym, że odważyły się np. zdjąć tradycyjny strój, spotykać z innymi ludźmi, iść do szkoły lub podjąć pracę zawodową.
Kawałek tkaniny decyduje o życiu. Kawałek tkaniny stworzonej przez człowieka decyduje o tym, co zostało stworzone przez Boga.
Pani Lila Abu-Lughod twierdzi, że kobiety w islamie są wyłącznie szczęśliwe i akceptują w pełni represyjne zasady moralne, społeczne, ale w takim razie dlaczego w krajach islamskich działa tyle kobiet muzułmanek na rzecz obrony dzieci i kobiet? Przecież nie tylko zachodnie feministki "sieją ferment" ale jest tam silny choć napotykający ogromne przeszkody, oddolny, wewnętrzny ruch kobiet walczących o swoje prawa.
Czy nie mają prawa walczyć o swoje prawa?
Czy ich wola przegrywa z kawałkiem tkaniny?
Kobiety np. ze środowisk silnie tradycyjnych, wiejskich, niewykształcone i nie mające wiedzy o możliwościach, jakie mają przed sobą, o innych stylach życia i wyborach, jakich mogłyby dokonywać - mogą się przeciwstawiać tym działaniom (na rzecz swoich praw) z obawy o utratę miernej ale przynajmniej pewnej pozycji społecznej. Wolą brak wolności, czy ogranoiczoną wolność, niż niepewność tego, co oznacza wolność i wybór. Działa tu wiele mechanizmów społecznych i psychologicznych, z których moim zdaniem najbardziej jaskrawy to tzw. syndrom sztokholmski - ofiara znajduje usprawiedliwienie dla swojego położenia i oprawcy a nawet podczas prób uwolnienia czy po uwolnieniu czuje się związana z oprawcą, stara się mu pomóc i przejmuje za zdarzenie część odpowiedzialności. Syndrom sztokholmski jest reakcją obronną organizmu, pomaga przetrwać w skrajnie opresyjnej sytuacji i zaadaptować się do trudnych warunków.
Co Ty byś zrobił/a gdyby Twoje życie zależało od kawałka tkaniny, którą zasłonisz twarz?
Gdyby nie walka kobiet sufrażystek - do dziś kobiety nie mogłyby głosować. Gdyby nie walka mężczyzn i kobiet o prawa kobiet - do dziś nie mogłyby:
chodzić do szkoły, czytać, pisać, liczyć,
chodzić samodzielnie - bez opieki - po ulicach,
odsłaniać głowy, włosów, twarzy,
decydować, jak się będą ubierać,
decydować, co będą robić, jeść, pić,
uprawiać sportu,
uprawiać sztuki, tworzyć, malować, pisać...
pracować naukowo,
pracować w ogóle w różnych zawodach,
zarabiać pieniądze,
leczyć się,
nie uprawiać prostytucji, która kiedyś była jednym z bardzo niewielu sposobów aby uzyskać jakiekolwiek środki przeżycia
nie zawierać małżeństw,
stosować antykoncepcji,
występować w sądzie,
posiadać rzeczy, pieniędzy, nieruchomości,
dokonywać transakcji handlowych,
przemieszczać się, podróżować, poznawać świat,
poznawać systemy etyczne, religijne, być bliżej Boga, odprawiać ceremonie i rytuały zarezerwowane tylko dla mężczyzn,
itd, itd.
Dziś, jako kobieta, jestem również narażona na ataki seksualne, gwałt, obrazę, otrzymuję mniejszą płacę niż mężczyzna itd, itd. Nie jest idealnie. Kobieta nie została prezydentem ani USA, ani Polski, ani nawet szefem UE. Kobiety wciąż borykają się z wieloma rzeczami, które utrudniają im życie, krzywdzą je. Nie zniknęło niewolnictwo, nie zniknęła prostytucja, nie zniknęła niesprawiedliwość.
Ale z drugiej strony - w wiekach uprzednich kobiety również gwałcono, porywano, czyniono niewolnicami, topiono i palono jako czarownice, fałszywie oskarżano, okradano a przy tym nie miały tego, co jednak mamy dziś: prawa do edukacji, możliwości samorealizacji, nie miały prawa do pracy zawodowej, nie miały możliwości zabezpieczania się przed ciążami i nie miały praw publicznych. Więc są negatywy, które były też wtedy, gdy kobiety nie miały praw. Ale są i pozytywy, których wtedy nie było.
Dziś przynajmniej mogę głośno mówić, co mnie boli, co mnie obraża, oburza, mogę głosować lub nie, mogę uprawiać seks lub nie, mogę rodzić dzieci - lub nie, mogę wreszcie napisać ten post. To bardzo istotna zmiana.
I to jest ta subtelna różnica, która diametralnie zmienia jakość mojego życia.
Wybór.
Czy kobieta w społeczeństwie islamskim ma wybór? Nie. Ona tylko może zaakceptować zasady i postarać się tak je zracjonalizować, tak samą siebie przekonać, że to ma sens, że przestaje się buntować. Bo gdy się zbuntuje, grozi jej kara, nawet śmierć.
Subtelna różnica. Wybór, lub śmierć.
Granica, która i dosłownie i faktycznie, fizycznie oddziela te dwie rzeczy. Granica cienkiej bawełnianej tkaniny, która decyduje o czyimś życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz