piątek, 5 lutego 2010

PIEPRZONE KŁY WAMPIRA CZYLI SEKS, KREW I TROCHĘ KANIBALIZMU

Kto ich nie zna? Chorobliwie blade, raczej chude niż muskularne. Zupełne przeciwieństwo kalifornijskiego stylu życia: plaża, słońce, opalone na brąz i mahoń ciała. Nie, wampiry są zupełnie niekalifornijskie.

Choćby ten ich nienaturalny pociąg do krwi. Krew jest obrzydliwa. Nawet w reklamach podpasek używa się cieczy w kolorze morza Śródziemnego, zupełnie niekojarzącym się z płynami ustrojowymi. Krew jest fe, to silne tabu we wszystkich kulturach i czasach. Fe!ministki z pewnością oburza ta niesprawiedliwość: krwawiąca kobieta jest nieczysta podczas gdy krwawiący mężczyzna jest hołubiony a jeśli z ran umrze – jedyną godną wojownika śmiercią – zapewne trafi do Walhalli, gdzie służyć mu będą walkirie albo inne hurysy, dziewice które nigdy nie mają tych dni. Przecież to Raj, do diabła.


Wampiry – mężczyźni, którzy wstają z grobów podczas pełni księżyca i kąsają kobiety, pijąc ich krew – na czym polega ich atrakcyjność? Czemu są tak fascynujący, że począwszy od Draculi Brama Stokera a skończywszy na Edwardzie Cullenie Stephanie Mayer (a po drodze mamy przecież i Nosferatu, i Lestata Anne Rice) historie o wampirach biją rekordy popularności?

Czy jest to odzwierciedleniem odwiecznego zainteresowania kobiet ciemną stroną męskiej natury? Kobiety przecież kochają drani. A wampir jest typem najciemniejszym z ciemnych, nocnym drapieżnikiem. Kobieta może się przy nim czuć ofiarą a jednocześnie obiektem żądzy i pragnienia. Dosłownego pragnienia, będąc wypełnioną tym, co dla wampira tak atrakcyjne: krwią.

Wampir pochylający się nad nagą szyją jest jednocześnie zagrożeniem i kochankiem – Eros i Tanatos w jednym. Seks i śmierć, tworzenie i niszczenie. Kobiety rozumieją ten odwieczny cykl lepiej niż mężczyźni. Kierowane instynktem macierzyńskim, poddające się rytmowi natury, rozróżniającemu porę płodzenia (wiosna), rodzenia (lato i jesień) oraz porę jałową (zima), gdy nic nie wzrasta, niczego się nie zbiera.


Życie kobiety to również małe cykle miesięczne oraz duże cykle ciąż a także trzy wielkie okresy życia: dziewicy (dzieciństwa i dojrzewania), matki (dojrzałości) oraz staruchy (starości i śmierci). Robert Graves w Białej Bogini wyjaśnia związek między każdą kobietą a Białą Boginią, której symbolem jest księżyc. Biała Bogini jest potrójna i trzy są fazy księżyca: księżyc rosnący, pełnia i ubywający. Biała Bogini rządzi księżycem, księżyc cyklem kobiety. Pojawianiem się i znikaniem krwi miesięcznej.

Dziewczynka krwawiąc po raz pierwszy przestaje być dzieckiem a nabywa zdolności rodzenia. Kobieta krwawiąc po raz ostatni traci tą zdolność, stając się staruchą.

Krew i księżyc odgrywają w życiu kobiety dominującą rolę, bo są związane z jej funkcjami biologicznymi, determinującymi wszystkie pozostałe cechy i aktywności. Ale przez wieki kobiecą krew i księżyc konotowano negatywnie, jako coś magicznego, groźnego, nieczystego. To co kobiece w społeczeństwie patriarchalnym uznano za gorsze, mniej ważne, podrzędne. Kobiety nauczyły się ukrywać swoją nieczystość. Nauczyły się, że jest to sfera ich słabości.


Całe pokolenia kobiet cierpiały przez społeczne stłumienie i zdeprecjonowanie tego, co stanowiło ich wartość i w gruncie rzeczy siłę. Sromem (wstydem) nazywa się kobiece narządy płciowe, dawne ich określenie: kiep z czasem zaczęto uważać za wulgaryzm, jedną z najmocniejszych obelg, jaka mogła dotknąć mężczyznę. Podobnie dziś określenia takie jak cipa, pizda, piczka określają osoby słabe, niezaradne, głupie, żałosne. Łacińska nazwa macicy ma wspólny źródłosłów ze słowem histeria.

W XIX wieku kobiety leczono z dolegliwości określanych po prostu jako kobiece. W tym były między innymi wahania nastroju, depresje, zaburzenia seksualne wywołane przez doprowadzoną do skrajności pruderię obyczajową i hipokryzję społeczeństwa zachodniego, w którym kobieta mogła być albo dziewicą, legalną żoną i matką, albo kobietą upadłą. W społeczeństwie tym nie wolno było pokazać w towarzystwie nogi ponad kostkę a ciało krępowano i deformowano gorsetami, tiurniurami i innymi stelażami konstruującymi sylwetkę na nowo.


Naturalność była zagrożeniem, była wstrętna i wstydliwa. Kobiety skazywano na życie w hańbie, bo dla wielu jedynym sposobem zarobkowania stawała się prostytucja. W epoce wiktoriańskiej ilość burdeli dorównywała dzisiejszemu seks przemysłowi. Prostytuowały się nawet kilkuletnie dziewczynki.

Kobieta w społeczeństwie patriarchalnym stała się gorszą rasą.


Nic dziwnego, że kiedy pojawił się wampir – spod znaku księżyca (nota bene w pełni, symbolizującej okres życia, w którym kobieta może stać się matką, zawarty między pierwszą a ostatnią miesiączką) i krwi, wzbudził naturalną ciekawość. On też jest obcą, groźną… gorszą (?) rasą.

Wampir to mężczyzna oddający w istocie hołd kobiecości. On także poddaje się rytmowi księżyca. Nie lęka się krwi. Nie brzydzi się nią. Wręcz przeciwnie, pragnie jej i potrzebuje do istnienia. Odczuwa brak tej życiodajnej substancji. Nieustanny głód kieruje jego żądze wobec kobiet.

W tym układzie: kobieta – wampir wszystko to, co patriarchat przewrócił do góry nogami znów znajduje pierwotny porządek. To kobieta znów jest dawczynią życia. To w niej ono tkwi, w jej krwi. Mężczyzna aby żyć musi ją posiąść, odebrać tę magiczną substancję. I odbiera.

Ale jak odbiera! Wizerunek wampira to przejawiający więcej subtelności, niż inne męski typ w literaturze (czy w sztukach wizualnych). Ma zdecydowanie lepsze maniery i dużo więcej osobistego uroku niż umięśniony i prostacki Conan Barbarzyńca. Conan jest typowym samcem w aspekcie solarnym (przypomnijcie sobie kultową kreację Arnolda Schwarzeneggera, który – co za smakowity przypadek – jest teraz gubernatorem Kalifornii), Dracula jest typowy w aspekcie lunarnym. Wampir jest ucieleśnieniem mężczyzny romantycznego, którego wrażliwość na wdzięk kobiety oraz dworskie maniery łączą z ideałami rycerstwa opiewanymi w pieśniach arturiańskich. Rycerskość i miłość dworska wynaleziona i lansowana przez średniowiecznych trubadurów jest przez niektórych uznawana za próbę przywrócenia kobiecości należnego, równoprawnego miejsca, którego wyrafinowaną formą były opowieści o poszukiwaniu Świętego Graala. Graala, Białej Bogini. Żeńskiej siły tworzenia. Kobiety. Macicy i waginy. Kielicha.


W samym akcie picia krwi jest coś niebywale erotycznego. Kobieta, zniewolona hipnotycznym wpływem wampira, co znacznie ułatwia nocna pora i senność ofiary, odsłania szyję w geście zarówno u zwierząt jak i ludzi najbardziej klarownie oddającym uległość. Wampir nachyla się nad nią i nakłuwa ostrymi, długimi, twardymi kłami. Kły mają dwojakie znaczenie symboliczne: przypominają sierp księżyca związany z Białą Boginią i fazami życia kobiety oraz oczywiście są symbolem najbardziej męskim jaki istnieje – fallicznym. Erotyzm aż bucha, gdy pomyśli się, że twardy kieł styka się z miękkością skóry, nieubłaganie wnika w nią, z ust śpiącej wyrywa się jęk bólu i rozkoszy jednocześnie i wreszcie pojawia się kropla krwi. Dziewiczej krwi.

W tym erotycznym sensie wampir defloruje kobietę, otwierając nowy etap jej życia: seksualny, płodny. Pojawienie się krwi jest symboliczne ale też fizjologicznie uzasadnione w przypadku zarówno pierwszej miesiączki jak pierwszego stosunku. Wampir wypełnia więc swoją rolę w rytuale inicjacyjnym kobiety, która z dziewicy przemienia się w matkę. W innym, wcale nie wyklaczającym odczytaniu tej sceny, wampir pozbawia krwi kobietę będącą w fazie matki i przemienia ją w staruchę. Kobieta po ostatniej miesiączce, po klimakterium jest już niezdolna rodzić, nadchodzi zima jej życia, śmierć.

Erotyzm wampirzego ukąszenia, dotyk jego warg na szyi zapewne jest wersją estetycznie ocenzurowaną – krew z tętnicy nie budzi takiego oporu, wręcz wstrętu jak krew miesięczna z macicy. Ssanie krwi ma też pikantną konotację z seksem oralnym.

Aspekt życiodajny jest tu zredukowany do przepływu siły życiowej z kobiety do mężczyzny a nie z kobiety na płód. W prawie wszystkich podaniach o wampirach podkreśla się, że nie są oni zdolni płodzić dzieci. Szczegółowo się o tym nie mówi, ale chodzi zapewne o niemożność osiągnięcia wzwodu i wytrysku, co osobnikom raczej martwym i pozbawionym własnej krwi, która mogłaby wypełnić ciała jamiste, faktycznie może sprawiać pewna trudność. Dla porządku dodajmy, że Stephanie Mayers ma odmienne zdanie i Edwardowi pod tym względem nic nie brakuje a i Bella jest całkiem zadowolona.


Mężczyzna w społeczeństwie patriarchalnym pozbawił kobietę poczucia mocy i dumy z jej fizjologicznej, naturalnej zdolności rodzenia; symbolicznie przejął władztwo nad rozmnażaniem, dając prymat ojcostwu a nie macierzyństwu, którego najpowszechniejszym widocznym przejawem jest przyjmowanie przez matkę i dzieci z legalnego związku nazwiska męża i ojca oraz pogarda wyrażana wobec dzieci bez nazwiska, tzw. bękartów. Kobieta stała się naczyniem, wypełnianym przez mężczyznę życiodajnym nasieniem. Nie ona jest już dawczynią życia a Potrójna Biała Bogini nie jest już Wielką Matką, zastąpiona zostaje Bogiem Ojcem.

W historiach wampirycznych wampir niczym kobiety nie napełnia. Nie ma spermy, z której urodzą się dzieci. To kobieta obdarza jego – krwią, przez okres patriarchatu obłożoną tabu, uznawaną za nieczystą – ale teraz nagle znów ważną, konieczną do życia, cenną. Pożądaną.

Kobieta jest naczyniem, jest kielichem, ale napełniającym się własną mocą. Bez udziału sprawczego, nadrzędnego mężczyzny. Niczym magiczne kotły obfitości w mitologii Celtów. Niczym róg Amalthei. Niczym Graal. Jest źródłem życia i… pożywieniem.

Jedną z ciekawszych postaci kultury popularnej jest Hannibal Lecter. Hannibal Kanibal z powieści Thomasa Harrisa, zekranizowanej z udziałem charyzmatycznego i przerażająco sugestywnego Anthony’ego Hopkinsa. Wampira współczesnego.

Lecter jest tego rodzaju seryjnym mordercą, którego opinia publiczna zwie czasem wampirem (przyp. Zdzisław Marchwicki, polski wampir ze Śląska) dla podkreślenia grozy zbrodni i nieludzkiego wymiaru, o ile uprawnione jest mówienie o ludzkim lub nie wymiarze morderstwa, ale to temat na zupełnie inną dyskusję. Lecter co prawda nie jest typowy, nie nosi staroświeckich, wiktoriańskich ubrań, nie ma kłów ani nie śpi zwieszony głową w dół a już na pewno nie lęka się sreber i czosnku, z zamiłowania kucharz i esteta. Niemniej autor nadał mu co najmniej kilka wampirzych cech: poluje na ludzi i odczuwa głód ich ciała, ma hipnotyczne zdolności i niebywałą zdolność wywierania wpływu na innych, potrafiąc skłonić ich do działania nawet wbrew instynktowi samozachowawczemu (zjedzenie sobie twarzy, zadławienie się własnym językiem). Jest w książce opisany jako blady, szczupły mężczyzna z włosami czarnymi i lśniącymi jak futerko kreta, z ciemnymi oczami, w których migoczą czerwone światełka, co jedna z postaci dalszego planu odczytuje jako znak demoniczny. Lecter w kreacji Hopkinsa ma pewną interesującą chociaż praktycznie niezauważalną dla widza cechę, która go odczłowiecza – nie mruga. Odczłowieczenie Lectera wynika tu nie ze stopnia jego deprawacji lub psychozy ale w bardzo subtelny sposób sugeruje, że ktoś tak zły nie może być w pełni człowiekiem.


Fascynacja Lectera agentką Sterling jest zarówno intelektualna jak (meta)fizyczna. On jest wampirem, ona dziewicą. Napięcie seksualne wisi w powietrzu już przy pierwszym ich spotkaniu, gdy jeden z pacjentów opryskuje agentkę spermą (za co zostaje ukarany później przez Lectera, namówiony przez niego popełnia samobójstwo). Sterling jest jeszcze studentką, to jej pierwsze śledztwo a Lecter staje się partnerem, przewodnikiem i przeciwnikiem, który chciałby ją zdeflorować, zabić, upokorzyć i pomóc rozwikłać sprawę. Oraz pożreć.


Źródłem przekleństwa Draculi (Dracula F.F. Coppolli) jest tragiczna śmierć jego ukochanej żony. U źródeł kanibalizmu Lectera leży równie tragiczna śmierć jego małej siostry Maszy. W obu przypadkach okazuje się, że mężczyzna nie może istnieć bez kobiety, bez równoprawnej partnerki i równoważącego jego męskość pierwiastka kobiecości. Mężczyzna samodzielnie nie żyje w pełni, pozostaje w dziwnym stanie wynaturzonego istnienia – ani naprawdę żywy ani naprawdę martwy.

Picie krwi czy jedzenie ciał jest próbą podtrzymania dotychczasowej egzystencji. Zdegenerowanej, coraz mniej ludzkiej. To podtrzymanie jest raczej mechaniczne i nieetyczne, bo poprzez przejęcie cudzej siły życiowej. Taka kradzież jest przeciwna naturze, brutalna i w gruncie rzeczy niszcząca. Ofiarę ale też samego wampira, którego głód jest niezaspokojony i coraz bardziej frustrujący. Ceną zaspokojenia jest utrata duszy i wieczne potępienie.

Wampir – mężczyzna sprzeciwia się naturze, buntuje się przeciw Śmierci (która też jest rodzaju żeńskiego), ale czy wygrywa? Nasuwa się tu inna, ale ciekawa zbieżność z jeszcze bardziej wynaturzonym i mechanistycznym podejściem do tworzenia życia wyłącznie przez mężczyzn, na ich sposób. To napisana przez Mary Shelley historia doktora Frankesteina i jego pozszywanego z martwych ciał golema. Autorka nie pozostawia wątpliwości – takie stworzenie nie ma szans przetrwania, sprowadza nieszczęście na siebie i swojego twórcę.

Społeczeństwo patriarchalne zdawało się dobrze radzić bez udziału kobiet. Wspomniany wiek XIX to zarówno opresyjna dla nich epoka wiktoriańska ale też dynamiczny jak nigdy wcześniej rozwój nauki i technologii oraz rewolucja przemysłowa. Jednak co nastąpiło wkrótce? I i II wojna światowa, wyścig zbrojeń, rozszczepienie atomu i pamiętne słowa Oppenheimera, cytującego werset z Mahabharaty: rozpętałem moce Wszechświata, stałem się niszczycielem światów. Wkrótce potem bomba atomowa spadła na Hiroszimę i Nagasaki w ciągu kilku minut zmiatając tętniące życiem miasta z powierzchni Ziemi.


W klasycznych bajkach dla małych dziewczynek zwykle jest tak, że to księżniczka (Śpiąca, Na Ziarnku Grochu, Roszpunka, Kopciuszek, Różyczka itd., itd.) jest w opałach a dzielny rycerz przybywa na ratunek. Bajki te są oczywiście zgodne z patriarchalnym podziałem ról społecznych: bierna, słaba kobieta kontra aktywny, silny mężczyzna. Historia o wampirze odwraca ten schemat dość przewrotnie. Oto kobieta (dziewica, dziewczyna) z ofiary przeistacza się niepostrzeżenie w wybawicielkę, która ratuje nieszczęsnego krwiopijcę swoją miłością i kobiecą mocą dawania życia.


Przewrót nie jest rewolucyjny choć nie jest też bezkrwawy, nomen omen. Z pozoru zwykłe, banalne historyjki dla żeńskiej części publiki odpowiadają na poważny społeczny deficyt i (mówiąc językiem Dana Browna, którego Kod Leonarda rozbudził wiele emocjonujących dyskusji) odrzuconą kobiecość. Kobiecą sakralność.

Dlaczego kochamy Edwarda Cullena, wampira ze Zmierzchu? Może dlatego, że jest takim mężczyzną, jakiego każda z nas chciałaby uratować? A może dlatego, że jest antidotum na patriarchalnego macho, umięśnionego kacyka plemiennego, który nie przystaje do naszych czasów. Może przypomina o pradawnej Białej, Potrójnej Bogini. Srebrnej tarczy księżyca i tajemnicach, które znają tylko kobiety?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz